piątek, 28 marca 2014

"Behind a glass window"


          Rano. Tego dnia wstałam z łóżka nadzwyczaj szczęśliwa. To był pierwszy dzień mojej pracy. Czekałam na to całe 5 lat. Wyszykowanie się zajęło mi zaledwie 20 min. Wyszłam z mieszkania i zeszłam na dół do kawiarni. Zamówiłam tylko kawę bez której rano nie potrafię funkcjonować i poszłam do samochodu z plastikowym kubkiem w ręku. Po 15 min drogi byłam na miejscu.
          "SZPITAL PSYCHIATRYCZNY W HOUSTON". To pierwsze co rzuciło mi się w oczy, gdy wyszłam z samochodu. Inni patrzyli na to miejsce z obrzydzeniem i lękiem w oczach, ja wręcz przeciwnie. Byłam tak podekscytowana, że sama nie wiem kiedy znalazłam się w środku. Mężczyzna, który jak się domyśliłam był moim szefem obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Od razu powiedział żebym udała się pod pokój nr 208 gdzie będzie na mnie czekał lekarz, który wszystko mi wytłumaczy.
           Znalazłam pomieszczenie bez trudności, a mężczyzna już na mnie czekał.
- Witam, jestem Mark Brown, oprowadzę Cię.
- Jackie Smith.
Podałam mu rękę i uśmiechnęłam się, a on odwdzięczył się tym samym.
- To twój pierwszy dzień, więc twoje zadanie polegało na porozmawianiu z pewnym pacjentem - wręczył mi teczkę - będzie was jednak dzieliła szyba, ponieważ to jeden z niebezpieczniejszych ludzi jacy tutaj przebywają.
Trochę się przeraziłam, ale ucieszyłam się, że dali mi takie odpowiedzialne zadanie. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi alarm.
          Głośny dźwięk zaczął rozchodzić się po całym szpitalu.
- Co się dzieje ? - zapytałam szybko lekko przestraszona.
- Wygląda na to, że uciekł groźny pacjent - powiedział widocznie tak samo zdziwiony jak ja.
On jednak zachował spojkój w porównaniu do mnie. Na studiach uczyli nas co robić w takich sytuacjach, ale nigdy nie sądziłam, że naprawdę coś takiego się wydarzy.
- To co teraz robimy ? - rzuciłam wyraźnie spanikowana.
Chwilę się zastanawiał, potem złapał lekko mój nadgarstek i pociągnął.
- Chodź - powiedział spokojnie, a ja zrobiłam co kazał.
Weszliśmy do jakiegoś pokoju i zamknął drzwi na klucz.- Sprawdź szafy - powiedział stanowczo.
Zaglądając dokładnie do każdej powiedziałam że wszystko jest w porządku.
         Mężczyzna podszedł do mnie i patrzył długo prosto w oczy. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Spojrzałam na jego identyfikator. Zamarłam. Jack White.
Cofnęłam się dwa kroki, on poszedł za mną. Złapał mnie i rzucił mną o ścianę. Osunęłam się na ziemię. Siadł na mnie i zdarł ze mnie ubranie. Potem zrobił to samo ze sobą. Wtedy poczułam ból między nogami, zaczęłam się szarpać, ale był silniejszy. Krzyczałam i płakałam, ale on nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Wyrywałam się jak tylko mogłam, ale powoli zaczynało brakować mi sił. Wtedy on wyciągnął nóż. Przejechał nim lekko po moim brzuchu zostawiając płytką, długą, czerwoną linię. Usłyszeliśmy pukanie. Zaczęłam znowu krzyczeć, ale on zakrył mi usta dłonią. Spojrzał na drzwi, wtedy wyrwałam mu nóż i wbiłam w brzuch. Osunął się na ziemię obok mnie, a ja otworzyłam drzwi kluczem, który na szczęście był w drzwiach.
         Wybiegłam z pomieszczenia najszybciej jak mogłam i przeciskałam się między ludźmi oststkami sił. Wpadłam w panikę, krzyczałam, wszystko dookoła było rozmazane. Poczułam jak ktoś mnie łapie, chyba był to ochroniarz, próbowałam się wyrwać, ale nie mogłam. Poczułam ukłucie w ramię i powoli osunęłam się w czyjeś ramiona. Wtedy zapanowała ciemność.
                                                                     ***
     Nigdy nie pomyślałabym, że moje największe marzenie stanie się moim największym koszmarem. Pewnie myślicie, że już nigdy nie wróciłam do tego szpitala. Ale wręcz przeciwnie. Po prostu diametralnie zmienił się tam mój status. Teraz to ja siedziałam za szklaną szybą.